19 kwietnia 2023

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki 

Dziś w ramach cyklu „Powroty do Onwelo” rozmawiamy z Rafałem Matałowskim, Scrum Masterem z naszego biura w Krakowie.

Chciałbym z Tobą porozmawiać o tym, jak to się stało, że po przerwie do nas wróciłeś.

Pytasz mnie, jak to się stało, że zrezygnowałem z pracy w Onwelo i potem tu wróciłem. Zrobiłem to, ponieważ potrzebowałem zmiany. A po powrocie i ja byłem inny, i ta firma była inna.

Po kolei. Czym zajmowałeś się na samym początku, gdy pracowałeś u nas pierwszy raz?

Wcześniej byłem na stażu w innej firmie, ale perspektywy tam były, jakie były – średnie. Ale miałem cały czas kontakt do rekrutera z Onwelo, który kiedyś już się ze mną kontaktował i się do niego odezwałem. I zaczęliśmy rozmawiać. I tak trafiłem do zespołu w Kielcach, gdy powstawało tam biuro albo dopiero co się otwierało. To było jakoś w lutym 2018 roku, czyli równo pięć lat temu.

Zaczynałem na froncie, byłem front-end developerem, i wtedy pracowałem na projekcie wewnętrznym, który się potem trochę przeistoczył w Hello Astrę (nasza wewnętrzna platforma rekrutacyjna – przyp. JG). Ta część kielecka zajmowała się zamówieniami, więc to było gdzieś tam naszą działką. Ja pisałem front do tej aplikacji. I tak się w sumie zaczęło.

Pracowałeś tam do listopada tego samego roku, więc chyba nie było źle.

Pracowałem wtedy z mega fajnymi osobami, zresztą dalej uważam i w ogóle uważam, że osoby, które pracują tu, w Onwelo, mają naprawdę duży background techniczny i mają mega doświadczenie, co więcej – potrafią też tę wiedzę przekazać. Więc to jest ogromny plus, który ja widziałem już wtedy i widzę go ponownie.

Ale to był taki moment w moim życiu, w którym ja po prostu podjąłem decyzję o zmianach i to nie miało kompletnie żadnego związku z ani z projektem, ani z ludźmi. Byłem bardzo zadowolony z pracy w Onwelo.

Ale nasze drogi rozeszły się, bo potrzebowałem pewnych zmian, na które nie wiem, czy byłbym gotowy w tamtym momencie i w tamtym miejscu. I odszedłem. W ogóle moja historia od tamtego momentu to pasmo ciągłych zmian. Natomiast mam nadzieję, że zostawiłem za sobą dobre wrażenie – poniekąd mogę sobie stwierdzić, że tak, skoro stoję dzisiaj ponownie w tym miejscu, w tych okolicznościach, chociaż na innym stanowisku.

Dziś jesteś…

Scrum masterem. I w momencie, w którym ja podjąłem decyzję, że potrzebuję pewnych zmian, to wszystko się ze sobą gdzieś połączyło. Grzegorz, mój ówczesny przełożony, rozmawiał ze mną wtedy o tym – pytał, co jest powodem, ja mu odpowiedziałem… próbowaliśmy to jakoś załatwić, gdzieś się spotkać w tej drodze, natomiast finalnie doszedłem do wniosku, że niestety się rozchodzimy w różnych kierunkach. I to nie dlatego, że mieliśmy inną wizję; ja Grześka bardzo szanuję i bardzo cenię za wiedzę. Po prostu rozchodziliśmy się w innych kierunkach.

Uważam, że wszystko, co się dzieje, ma jakiś swój cel. Ja myślę, że to było w jakiś sposób konieczne, żeby móc osiągnąć taki rozwój, jak mi się udało. To, w którym miejscu stoję dzisiaj, jest spowodowane tym, jakie ja sobie postawiłem założenia.

I praca w innym miejscu Ci to umożliwiła.

Scrum masterem na dobre stałem się tak naprawdę w następnej firmie. Chociaż w Onwelo pracowałem już ze scrumem, ale jako członek zespołu, a nie jako osoba decydująca. Natomiast to był też moment, kiedy wszystko to zaczęło się rozwijać – projekty, sama organizacja i tak dalej. Gdy odchodziłem z Onwelo, pracowało tu około 300 osób. Teraz jest około 700. Do tego za chwilę przejdziemy, bo ja mam bardzo fajną historię z tym związaną.

Mam zresztą cały czas kontakt z ludźmi, którzy wtedy pracowali bądź nadal pracują w Onwelo, również z osobą z oddziału kieleckiego, która wtedy tam pracowała. To są takie znajomości, które do dziś zostały.

Ja do części tych osób, z którymi wtedy pracowałem, mogę tak nieśmiało powiedzieć, że pewne rzeczy zawdzięczam właśnie im. W sensie – to, że stoję dzisiaj w miejscu, w którym stoję, to też jest konsekwencja i decyzje, które podejmowałem właśnie wtedy.

Natomiast scrum pojawił się około trzech lat temu w tej innej firmie, i to już w takim wykonaniu bardzo zawodowym, bardzo wykonawczym. Zdałem certyfikat scrumowy w 2021 roku i tak naprawdę wtedy zaczęła się cała historia pracy jako scrum master. I to był moment, w którym ja stwierdziłem, że… znaczy stwierdziłem – po prostu zacząłem się w tym scrumie odnajdywać. Nie chcę powiedzieć, że jestem cholernie komunikatywną osobą…

…to ja powiem: jesteś.

…ale nie mam problemu z tym, żeby wyjść na środek i rozmawiać z ludźmi, nawet obcymi. Przełamuję dzięki temu jakieś moje strefy komfortu. Natomiast dużo dała mi praca z samym sobą i nad sobą. W takim bardziej ogólnym tego słowa znaczeniu. I myślę, że to, że stoję dzisiaj w tym miejscu, w którym stoję, to jest konsekwencja tego, że podjąłem wtedy pewne decyzje i wybory. I jestem z tego mega mega zadowolony, bo tak jak mówię – stoję dzisiaj w takim miejscu, w jakim chciałem wtedy stać, Pracuję na projekcie klienta dla Onwelo, i, z tego co wiem, jest ze mnie zadowolony. Dzisiaj, po miesiącu pracy, mam już dwa zespoły pod sobą, co znaczy, że w Onwelo też są chyba ze mnie zadowoleni.

 

Skoro tak dobrze odnajdywałeś się tam w scrumie, to jak to się stało, że zrezygnowałeś z tamtej pracy?

Firma, w której wtedy pracowałem, to był start-up i niestety stracił finansowanie. To wiązało się z tym, że sukcesywnie każdy z nas stracił tam zatrudnienie. Ale widziałem, że Onwelo poszukuje scrum masterów. Skontaktowałem się z Grześkiem Miką, bo mam z nim stały kontakt, mniejszy lub większy, bo Grzesiek był kiedyś moim przełożonym. I powiedziałem, jak sprawa wygląda, i zaczęliśmy rozmawiać. Finalnie od stycznia tego roku jestem ponownie w Onwelo.

A wróciłem do Onwelo przede wszystkim dlatego, że ja wiedziałem, z kim będę pracował. Wiedziałem, czego mogę oczekiwać i po całej perturbacji związanej z tamtym start-upem i niepewnością finansową, która później miała miejsce, i różnymi prywatnymi historiami, było to dla mnie dobre rozwiązanie. Uważam to stanowisko za mega wymagające. Ale wykonywałem swoją pracę dobrze, na 100%, i dlatego mogę tu być dziś z powrotem.

Przechodziłeś standardową rekrutację, jak nowa osoba? A może miałeś coś na kształt reboardingu?

Przeszedłem cały proces. Byłem na rozmowie technicznej i na rozmowie u klienta.

Jak zadzwoniłem do Grzegorza, to nie liczyłem na coś w stylu: „Rafał, nieważne, chodź”. Może gdybym wracał na to samo stanowisko developerskie, to inaczej by to wyglądało. Ale przez pięć lat wszystko się mogło zmienić, więc musisz wiedzieć, z kim masz obecnie do czynienia. I to działa w obie strony. Ja chciałem się czegoś dowiedzieć i oni też musieli wiedzieć, z kim mają do czynienia.

Ale dzięki temu, że odchodząc wcześniej, zostawiłem po sobie dobre wrażenie, to już podczas tych rozmów miałem w Onwelo pozytywną opinię na starcie.

Ale i tak nadal musiałem się obronić. Wciąż musiałem wykazać, że mam potrzebną wiedzę i że jestem w stanie wykorzystać ją w praktyce. A moje rozmowy to nigdy nie jest teoria – moje rozmowy scrumowe to najczęściej są konkretne przypadki, case’y, które pokażą nie tylko wiedzę, ale także to, co nazywamy mindsetem, czyli podejście do rozwiązywania konkretnych problemów. Bardziej chodzi o to, czy jesteś w stanie się odnaleźć w danej sytuacji.

Dostałem później informację, że klient chce ze mną podjąć współpracę. Dostałem też telefon, że Michał Dziarmaga z Onwelo też chce ze mną porozmawiać, więc przyjechałem do biura i porozmawialiśmy, dogadaliśmy się. Dziś, po miesiącu, mogę powiedzieć, że to była super decyzja.

Dużo się zmieniło z Twojej perspektywy przez te kilka lat?

Jak odchodziłem z Onwelo, to pracowało tu około 300 osób. Pamiętam, że wtedy już mówiło się o korporacji, choć oficjalnie wciąż był to start-up. Nazywajmy rzeczy po imieniu – ten proces był już ustawiony, były pewne hierarchie i tak dalej. Wiadomo, one mają płaską strukturę, niezależnie czy jesteś managerem, dyrektorem, nazywaj to jak chcesz – więc możemy tu rozmawiać na „Ty” i nie mamy z tym żadnego problemu. Z prezesem zresztą też. Ja wychodzę z takiego założenia respektowego, ale wciąż mówiło się, że Onwelo „to nadal jest start-up”. Dla mnie to była już korporacja, to była organizacja, która posiadała strukturę, klientów, wiesz, wszystko zaplanowane… Ale dziś pracuję na projekcie dla klienta, który zatrudnia 180 000 ludzi na całym świecie. To jest dopiero korporacja!

Dla mnie wejście tutaj to był początek fajnej przygody i procesu, który doprowadził do tego, że stoję w miejscu, w którym stoję.

I z którego jesteś zadowolony.

Oczywiście, że tak. Bzdurą by było powiedzieć, że nie. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak wygląda dzisiaj moja kariera zawodowa, z tego, jak to wszystko się potoczyło, z tego, że wróciłem, i zostałem tak samo miło przyjęty, jak zostałem za pierwszym razem. Że czuję tę samą atmosferę, którą czułem za pierwszym razem, gdy tu przychodziłem, tylko że wtedy byłem cholernie niepewny.

Dlatego mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Bo i Ty jesteś inny, i woda w tej rzece jest już inna. Tak samo i tutaj: firma mocno się zmieniła, ale i Ty jesteś inną osobą niż za pierwszym razem.

Dokładnie tak. Ja uważam, że jeżeli wracasz do jakiejś firmy po pewnym czasie i firma przyjmuje Cię z powrotem, to znaczy, że wcześniej obie strony działały prawidłowo i były zadowolone. Ale jeżeli firma nie pozwoli Ci wrócić, to znaczy, że albo coś było nie tak, albo nie wpasowujesz się w ich dzisiejszą wizję. Klient lub firma zawsze może powiedzieć „nie”.

Natomiast ja uważam, że dobrze się stało, że się dogadaliśmy. Jestem z tego bardzo zadowolony. Ale tak jak Ci mówiłem – ja wiem, dlaczego tu wróciłem. Wiem, jaką stabilność jestem tu w stanie sobie zagwarantować, wiem też, z kim aktualnie pracuję, i wiem, z jakim nastawieniem tu przyszedłem. Chcę się tu rozwijać. Uważam, że rozwój jest potrzebny, bo jeżeli my staniemy w miejscu w tej branży, to możemy się spakować.

To jest ciekawe, gdy wracasz do firmy, bo to znaczy, że albo firma ma coś w sobie, co Cię do niej ciągnie, albo masz dobre wspomnienia, i dlatego do niej wracasz. Gdybym stanął drugi raz w tym samym momencie, podjąłbym tę decyzję drugi raz.

Kropka.

Kropka!

Rozmawiał Jan Grochocki

 

Rafał Matałowski – od ponad 7 lat jest związany z branżą IT, od ponad 4 lat – ze scrumem. W trakcie swojej kariery w IT pracował jako Front-end Developer czy QA. Jak sam mówi, jego rolą jest „pomóc zminimalizować problemy i zmaksymalizować skuteczność, by dostarczyć możliwie najlepsze rozwiązanie”. Prywatnie właściciel dwóch zwariowanych kotów, fan kryminałów i plane spotter.

Jan Grochocki – z wykształcenia dziennikarz i polonista. W Onwelo zajmuje się content marketingiem. Prywatnie pisze scenariusze filmowe i wyszukuje perełki książkowe w antykwariatach.

Zostaw komentarz

Polecamy

Czym jest brand hero i jak może pomóc marce?

Czym jest brand hero i jak może pomóc marce?

Mały Głód, Serce i Rozum, ludzik Michelin – jako brand hero reprezentują oni swoje marki. W tym roku dołączył do nich Onwelek, nasz własny brand hero. Dowiedz się, czym jest brand hero, jakie pełni funkcje i jak przebiega jego kreacja!

Czym jest brand hero i jak może pomóc marce?

Czym jest brand hero i jak może pomóc marce?

Mały Głód, Serce i Rozum, ludzik Michelin – jako brand hero reprezentują oni swoje marki. W tym roku dołączył do nich Onwelek, nasz własny brand hero. Dowiedz się, czym jest brand hero, jakie pełni funkcje i jak przebiega jego kreacja!

#Udostępnij

strzałka przewiń do góry strony